poniedziałek, 16 czerwca 2014

Chapter 2

Znasz ten stan gdy nie jesteś już niczego pewien, na niczym ci nie zależy i ogólnie postrzegasz otaczający cię świat jako jedną wielką czarną otchłań? Nie? To spróbuj sobie wyobrazić, że Rose przeżywa taki koszmar codziennie.. Nie wie co się wokół niej dzieje, właściwie chyba już całkowicie straciła chęci do życia. Światło, które wskazuje nam drogę, które świeci gdzieś w głębi nas, które każe nam iść dalej.. Dla Rose już dawno zgasło..

Wróciła do łózka cała obolała jakby mięśnie odrywały się jej od kości. Przed oczami miała rozmazany obraz rzeczywistości. Może to i dobrze. Skoro tak bardzo się czegoś nienawidzi to lepiej tego nie widzieć. Przykryła się kołdrą i znowu patrzyła się w ten sam punkt przed sobą.

Przyjaciele patrzyli z niedowierzaniem na dziewczynę. Według nich tak kruchą i delikatną. Można było wywnioskować na pierwszy rzut oka, że ktoś musiał ją potwornie skrzywdzić. Nie wiedzieli co powiedzieć. Czy w ogóle należy się odezwać. Jak się zachować. Udawać, że nic się nie stało czy może wręcz przeciwnie

*

-Musi pan wyjść- upierał się psycholog
-Chciałbym jednak zostać- nie dawał spokoju Louis
-Powtarzam panu jeszcze raz to rozmowa indywidualna lekarz pacjent nie może pan być tutaj podczas terapii
-Proszę mi pozwolić
-Nie. Ile razy mam panu powtarzać nie, nie i jeszcze raz nie- lekarz próbował nie podnosić głosu
Frustracja obojga rosła z chwili na chwilę. Gdy nagle z końca sali dobiegł delikatny, prawie niesłyszalny głos
-Niech zostanie- powiedziała spokojnie Rose odwracając głowę w stronę Lou

Właściwie nikt nie wiedział dlaczego akurat w takiej chwili zebrała w sobie tyle odwagi by przemówić, by wypowiedzieć dwa proste słowa.
I Louis i doktor Greg stanęli w bezruchu. Dopiero po chwili przetworzyli całą informację. Uradowany psycholog podbiegł do łóżka dziewczyny.
-Rose nawet nie wiesz jak się cieszę. Nareszcie coś powiedziałaś. Wiesz co to oznacza? Nie muszę wysyłać Cię do psychiatryka. To milowy krok w naszej  terapii- zachwycał się lekarz.
Do Rose nie dotarła nawet połowa przemowy lekarza. Jej uwagę przykuł ktoś inny. Spojrzała na Niego może przez dwie sekundy i spuściła wzrok. Nie chciała, aby ją przyłapał. Te dwie sekundy dały jej bardzo dużo. Dokładnie zapamiętała jego wygląd. Od błękitnych, jak morskie fale oczu wypełnionych szczęściem po delikatne różowe usta. Był ubrany w słodką ciemno zieloną koszulkę i dresowe spodnie. Jego noga wisiała na dwóch pasach przymocowanych do metalowego drążka nad łóżkiem. Była najprawdopodobniej złamana. Rose zazdrościła mu trochę tego szczęścia. Nie bardzo pojmowała jak można chodzić z wiecznym bananem na twarzy i cieszyć się dosłownie z niczego.
Myślę, że ona zapomniała, albo po prostu nie doświadczyła tego pięknego uczucia jakim jest szczęście

*

Dzisiejsza sesja skończyła się o piętnastej. I pomimo tego, że Rose nie odezwała się już ani słowem lekarz i tak był prze szczęśliwy. Wychodząc z sali skiną delikatnie głową na Lou, aby ten poszedł za nim. Cóż nie było to jednak takie łatwe jakby się mogło wydawać. Początkowo dyskretne wyjście mężczyzn zmieniło się w głośne jęki i nawoływanie pielęgniarki.
-Co się tu dzieje- zapytała oburzona kobieta
-Muszę porozmawiać z tym pacjentem na osobności czy mogła by mi pani pomóc zdjąć jego nogę i podać kule?- zapytał zmęczony psycholog
-Oczywiście doktorze- pielęgniarka zgrabnym ruchem opuściła pasy po czym przeniosła nogę Louisa na łóżko i oparła kule obok szafki- Czy mam jeszcze w czymś pomóc?
-Nie, nie dziękuję- uśmiechną się pan Greg

Na korytarzu znajdowała się masa ludzi. Kuśtykali, pokasływali lub po prostu wpatrywali się w ściany przed nimi. Lekarz znalazł ustronne miejsce przy parapecie. 
-Posłuchaj..- zawahał się gdyż nie znał imienia pacjenta
-Louis- uśmiechną się
-Oczywiście. No więc posłuchaj Louis. Jako psycholog nie powinienem rozmawiać z Tobą na ten temat tym bardziej zdradzać Ci prywatnych informacji o stanie zdrowia pacjentów, ale- zawahał się- sytuacja skłania mnie do zrobienia wyjątku
-Nie bardzo wiem o co panu chodzi- podrapał się po karku
-Już wszystko wyjaśniam. Z tego co wiem trafiłeś do szpitala nie dawno. I leżysz w jednej sali z Rosemary Lottery moją podopieczną. Chodzi o to, że ona została przywieziona tutaj mniej więcej miesiąc temu. I od tej pory nie odezwała się ani słowem. Ciężko mi o tym mówić. Już kilkakrotnie chciała popełnić samobójstwo. Normalnie taka osoba została by wysłana do psychiatryka. Jednak ja chciałem ją jakoś uratować. Co dziennie mam z nią spotkanie, ale to nie daje żadnych efektów. No wiesz ja rozmawiam, a ona nic. Tak jakby nie słyszała co do niej mówię. Dzisiaj jednak stało się coś niesamowitego. Odezwała się.
Louis potakiwał w geście zrozumienia
-Otóż uważam, że nie jest to wynikiem tej codziennej terapii. Myślę, że.. Że to Ty tak na nią podziałałeś.
-Ja?- zdziwił się Louis
Powiedział to dość głośno, gdyż kilka par oczu zwróciło się w ich stronę
-Tak Ty- powiedział poważnie doktor- I miał bym do Ciebie ogromną prośbę. Oczywiście zrozumiem jeżeli się nie zgodzisz. To duża odpowiedzialność i czas oraz..
-Co to za prośba?- spytał Lou
-Chciałbym żebyś spróbował nawiązać kontakt z Rose. Chcę abyś.. Był jej psychologiem
-Słucham ?
-Oczywiście tylko ja to tak nazwałem. Będę przychodził na sesję, ale ty rozmawiałbyś z nią po sesjach lub przed no wiesz.. Proszę Cię Louis ona nie chce mnie słuchać..- powiedział załamany Greg

Czy nadawałbym się do takiej roli? Owszem jestem gadatliwy, ale czy umiałbym rozmawiać z taką osobą? A jeżeli wpłynęłoby to jeszcze gorzej na jej psychikę?
Myśli kłębiły się w głowie chłopaka. Musiał podjąć odpowiedzialną, męską decyzję. Tu i teraz.
-Zgadzam się- odpowiedział Louis
-Chłopcze tak się cieszę.
-A czy dałby mi pan jakieś psychologiczne wskazówki jak z nią rozmawiać?
-Myślę, że ona ma dosyć tej psychologicznej paplaniny. Potrzebuje teraz zwykłej rozmowy. Na pewno sam do niej dotrzesz- uśmiechną się pokrzepiająco- A jeszcze jedno
-Tak?
-Niech ta rozmowa zostanie między nami
-Oczywiście
-Jeszcze raz dziękuję. Powodzenia

______________________________________________________________________________
Witam witam :)
Cóż prawdę mówiąc strasznie długo męczyłam się z tym rozdziałem.
Starałam się jak najlepiej obrać moje myśli w słowa.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

Jest jeszcze mini pytanko
Czy chcielibyście abym założyła konto ask, twitter lub tumblr?
Myślę, że to całkiem dobry pomysł, gdyż miałabym z wami lepszy kontakt, ale oczywiście wszystko zależy od was :)

Rose x